Chcemy zaufać Bogu

Na rekolekcje przyjechaliśmy z oczekiwaniem, że będzie to coś niesamowitego. Zaprzyjaźniona para była tu rok wcześniej i wrócili zachwyceni. A my czekaliśmy i przez cały czas trwania oazy nic nas gwałtownie nie uderzyło. Już prawie czuliśmy się zawiedzeni, ale uznaliśmy, że spokojnie poczekamy na owoce, które powoli zaczęły się pojawiać.
Pierwszy owoc jaki dostaliśmy to czas dla naszego małżeństwa. Mamy dwuletniego synka, który mocno nas absorbuje, przez co często zapominamy o sobie nawzajem. Podczas rekolekcji mieliśmy szansę pobyć ze sobą sam na sam i ożywić nasze małżeństwo. Bardzo nam tego brakowało. Dodatkowo dzięki diakonii wychowawczej nasz synek nauczył się przebywać z innymi dziećmi, a my zrozumieliśmy, że nie musimy non stop nad nim czuwać. Przyjeżdżając na oazę mieliśmy wątpliwości, czy w ogóle powinniśmy się starać o kolejne dzieci, bo czuliśmy, że już przy jednym nie dajemy rady być takimi rodzicami, jakimi chcemy być. Przemodliliśmy temat i postanowiliśmy, że chcemy zaufać Bogu.
Udało się nam również odpocząć. Mimo, że harmonogram był napięty, to jego rytm i opieka animatorów pozwoliły nam odetchnąć od ciągłego planowania i zamartwiania się jutrem.
W pierwszy dzień rekolekcji dowiedziałem się, że w mojej pracy nie dzieje się zbyt dobrze – spora część z mojego zespołu została zwolniona, a firma nie ma pomysłu jak na siebie zarabiać. Nie wiedziałem, czy jak wrócę do pracy po przerwie, to będzie tam jeszcze ktoś, kogo znam. Sporo osób na rekolekcjach modliło się za mnie w tej sprawie. Efekt był taki, że wróciłem do pracy z wielkim spokojem, a dzień po moim powrocie dostałem bardzo dobrą ofertę nowej pracy.
Szczególnym wydarzeniem było dla nas nabożeństwo pokutne. Na początku podeszliśmy do niego sceptycznie, bo przystąpiliśmy do sakramentu pojednania tuż przed przyjazdem na rekolekcje. Podczas nabożeństwa coś mnie tknęło. Poczułem jednak potrzebę spowiedzi i oznajmiłem to żonie, która bardzo mocno się tym zdziwiła, bo przecież rozmawialiśmy wcześniej, że nie mamy po co iść. Poszedłem do kolejki sam, zacząłem odczuwać lęk i było mi zimno. Po dłuższej chwili te nieprzyjemne objawy nagle ustąpiły. Gdy wróciłem do ławki okazało się, że moja żona w międzyczasie też przystąpiła do spowiedzi i to szybciej niż ja. Jestem przekonany, że mój lęk ustąpił w momencie, w którym moja żona się wyspowiadała. Dało mi to poczucie niesamowitej nadprzyrodzonej więzi, jaką mamy między sobą.
Kolejnym owocem, który dały nam rekolekcje są wspaniałe znajomości. Poznaliśmy ludzi, z którymi teraz będziemy organizować Międzynarodowy Tydzień Małżeństwa w Krakowie.
Dotarło do nas, że na naszym etapie rozwoju duchowego wyzwaniem nie jest czekanie na ekscytujące wydarzenia zbliżające nas do Boga, tylko szukanie Go w drobnostkach. Spokojny przebieg rekolekcji, bez fajerwerków i spektakularnych przeżyć był dla nas darem. Zrozumieliśmy, że w oazie nie chodzi o to, żeby chcieć się tam zatrzymać na stałe. Oaza jest po to, żeby wzmocnić się przed dalszą drogą prowadzącą nas do prawdziwego celu.

Mateusz i Gabrysia