Odłączeni
Odłączeni
/Adam Szewczyk/
W rodzinie Ewy i Marcina Szlendaków, małżeństwa z 22-letnim stażem z parafii bł. ks. Jerzego Popiełuszki w Szczecinie już prawie od dekady nie ma telewizora. Wyeliminowany został świadomie, a rodzina tylko na tym skorzystała. Dzieci rozwijają artystyczne pasje, jest czas na rozmowy, modlitwę i… bycie razem. Jak to możliwe – spyta wielu na co dzień czerpiących z telewizji wiedzę o otaczającej rzeczywistości. Jednak nie chodzi o to, by stygmatyzować korzystających z tego technicznego dobrodziejstwa, lecz by wskazać, że istnieje znajdująca się w zasięgu każdego alternatywa. Państwo Szlendakowie zaprosili mnie do swego domu, opowiedzieli, jak wygląda życie ich rodziny bez telewizji i wskazali owo miejsce, w którym co roku wyrasta bożonarodzeniowa szopka.
Co spowodowało, że pozbyliście się ze swego domu telewizora?
Marcin: W trakcie rekolekcji formacyjnych Domowego Kościoła ksiądz prowadzący podczas jednej z katechez dotyczących zniewolenia uświadomił nam, jak mało czasu poświęcamy Panu Bogu. Podsumowaniem tego wykładu było zadanie dla małżonków. Mieliśmy wypisać, ile czasu w ciągu dnia zajmują nam obowiązki, rodzina, hobby, przyjemności, a ile przeznaczamy go dla Pana Boga, po czym zastanowić się, czy możemy poświęcić coś z naszych czynności, by zyskać więcej czasu dla Boga.
Rozpisałem w miarę dokładnie ile na co poświęcam czasu i z przerażeniem stwierdziłem, że prócz pracy zawodowej, najdłużej przesiaduję przed telewizorem – nawet do 8 godzin na dobę, a na modlitwie trwam zaledwie 15 minut. Przeanalizowaliśmy z Ewą te wyniki i podjęliśmy decyzję o wyrzuceniu telewizora, a po powrocie z rekolekcji pożegnaliśmy szklany ekran definitywnie.
Ewa: Telewizja w moim rodzinnym domu była obecna od zawsze. Telewizor niczym zegar wyznaczał rytm dnia – odliczał czas i… pochłaniał go coraz więcej. Mimo, iż mnie to męczyło, to nie oponowałam gdy telewizor pojawił się również w naszym domu, w naszej rodzinie. Dopiero na rekolekcjach, gdy Marcin oznajmił, że pierwszą rzeczą jaką zrobimy po powrocie do domu będzie pozbycie się tego sprzętu poczułam, że kamień spadł mi z serca. Odczułam wielką ulgę i radość.
Czy trudno było się przyzwyczaić do jego braku?
Ewa: Zdecydowanie nie. Od tamtej pory minęło dziewięć lat, a w tym pustym miejscu po telewizorze, wyrasta co roku szopka bożonarodzeniowa.
Marcin: Nie przypominam sobie abym odczuwał jakiś brak z powodu pozbycia się telewizora, bo od razu bardzo dużo zyskaliśmy. Wieczory zaczęliśmy spędzać na wspólnych rozmowach, zawitała do nas na stałe wspólna modlitwa rodzinna, zacząłem coraz częściej rozmawiać z Jezusem w modlitwie osobistej. Mieliśmy w końcu czas na uczestnictwo w całych roratach adwentowych. W poprzednich latach, telewizor był ważniejszy.
Czy decyzja o eliminacji telewizora z przestrzeni życia Waszej rodziny jest nieodwracalna?
Ewa: Chciałabym, by tak było.
Marcin: Nie zastanawiałem się nad tym, ale widząc ile zyskaliśmy, uważam, że tak.
Jak na to reagują Wasi bliscy, znajomi?
Ewa: Do tej pory rodzina i wielu znajomych przyjmuje ten fakt z niedowierzaniem. Wydaje mi się, że to strach przed utratą tego „wypełniacza czasu” powoduje takie reakcje.
Marcin: Raczej negatywnie. Niektórzy się z nas śmieją, inni patrzą z politowaniem, a jeszcze inni nas krytykują. Głosy akceptacji są słabo słyszalne.
Gdybyście chcieli zachęcić innych do podjęcia takiej decyzji, jakby to wyglądało?
Ewa: W wielu domach dzień zaczyna się od włączenia telewizora. Śniadanie, obiad, odpoczynek, spotkanie rodzinne, wszystko przy włączonym telewizorze. To tak zwane „okno na świat” zasłania i wypełnia sobą nasze życie, w którym wiemy niby wszystko, a nie znamy siebie. Może czas wreszcie odkryć własną żonę, dzieci, rodzinę?
Marcin: Myślę, że dzisiaj wręcz karmimy się wiadomościami, filmami czy programami sączącymi się z naszych telewizorów (i nie tylko), które zmieniają nasze postawy i wyznaczają nam role często sprzeczne z naszym światopoglądem. Zewsząd jesteśmy bombardowani złymi emocjami, wzbudzającymi agresję i nieakceptację. Sądzę, że gdybyśmy choć o połowę odchudzili porcję serwowanego dziennie przekazu medialnego, mielibyśmy czas i możliwość przeanalizowania, czy nasze postawy są tak naprawdę naszymi, czy też narzuconymi przez wszędobylskie media. Eliminacja telewizora z naszej przestrzeni rodzinnej zmniejszyła tę niekorzystną dawkę emocji w mojej rodzinie, dając więcej czasu na myślenie i analizowanie, czy treści jakie do nas docierają, nie są czasem zwykłą manipulacją. Poświęcając czas dla Pana Boga (marnowany kiedyś przed telewizorem), czytając Jego słowo w Piśmie Świętym zauważam, że jestem bardziej otwarty na innych niż dawniej, gdy wszystkich uważałem za potencjalne zagrożenie.