Paweł poszedł do nieba
14 maja pożegnaliśmy Pawła, cudownego Syna Ewy i Piotra.
Ewa i Piotr nie są anonimowi. To głęboko w Boga wierzące małżeństwo, które drogą charyzmatu wspólnoty Domowego Kościoła podąża od lat. Kojarzeni są we wspólnocie oraz w swojej parafii przede wszystkim z ogromną, radosną otwartością na Boga i ludzi. Obdarzeni wspaniałym Synem, który od dzieciństwa zmagał się z nieuleczalną chorobą, dawali przykład rodzicielskiej troski, przepojonej bezwarunkową miłością. Ewę, Piotra i Pawła najczęściej widywano razem. W parafii, na rekolekcjach, spotkaniach wspólnoty… I ten obraz był naturalny, oczywisty. Gdy nadszedł czas pożegnania z Pawłem, tak wielu pospieszyło, by być z nimi i w tych chwilach – chwilach tonącego serca w smutku odchodzenia. Bo takie jest życie. Bo razem trwać przed Bogiem dobrze jest w każdej, także trudnej, bolesnej sytuacji. Rodzina, przyjaciele, znajomi, koledzy i koleżanki Pawła zajęli miejsca w ławkach tuż za plecami Ewy i Piotra, stojących przed trumną. By być z nimi przed Bogiem. By łącząc się w ich bólu, dodać otuchy ich sercom, okazać, że tu, na ziemi, nie są sami.
Ewa i Piotr, gdy zapytałem (pozostawiając to jedynie ich decyzji), czy zechcą podzielić się zdjęciami z pogrzebowej Mszy św. ich ukochanego Syna, wiedząc też, jak wiele osób chciało, a nie mogło być w tym czasie z nimi, nie odmówili. Odpowiedzieli: „Gdyby nie nasza wiara, świadomość, że Paweł jest już w lepszym świecie i obecność tylu cudownych ludzi, nie wiemy, jak byśmy dali radę przetrwać te chwile”.
Mi więcej mówić już nie wypada…
Adam Szewczyk