Rekolekcje formacyjne w kraju z udziałem par naszej diecezji 2023 – świadectwa

ORDR I – 8-13.07.2023 r. Gietrzwałd

Świadectwo Agnieszki i Krzysztofa

Urlop rozpoczęty…, 8 lipca wczesnym rankiem wyruszyliśmy na rekolekcje ORDR I stopnia , tym razem Pan zaprosił nas do Gietrzwałdu – jedynego w Polsce potwierdzonego miejsca objawień Matki Bożej.

Gietrzwałd przywitał nas piękną pogodą , spokojem i modlitewną atmosferą.

Rekolekcje były prowadzone przez ks. Krzysztofa Łapińskiego oraz Bożenkę i Huberta Pietrasów.

W drodze rozmawialiśmy o tym czego potrzebujemy najbardziej w tym momencie, jakiego światła , jakiego rozeznania i nie byliśmy świadomi, że Pan tak szybko odpowie na nasze potrzeby. Już na samym początku zostaliśmy zaskoczeni – otrzymaliśmy pokój, który bezpośrednio sąsiadował z Kaplicą Wieczystej Adoracji ( dzieliła nas od Chrystusa wystawionego w Monstrancji – Gwiazda na Płaszczu Maryi Królowej Pokoju tylko jedna ściana). Przez cały rekolekcyjny czas czuliśmy się przytulani przez Jezusa i Jego Matkę .

Bogaty program rekolekcji , przeżycia duchowe , przekazywane nam podczas spotkań informacje merytoryczne, czas dzielenia się z bratem i siostrą sprawiły, że były to dla nas piękne, radosne chwile. Przez te kilka dni rekolekcji na nowo czuliśmy radość bycia we wspólnocie, moment, w którym czuło się żywy Kościół.

Niezwykłym darem dla nas było odnowienie Sakramentu Bierzmowania – pomimo wielu już lat naszego bycia w Ruchu pierwszy raz było nam dane przeżyć tak szczególne Nabożeństwo. Podczas odczytywania Siedmiu Darów Ducha Świętego , każdy z nas miał szanse wybrać te , które podpowiada mu w tym momencie Duch Św. , które czuje , że są mu teraz niezwykle potrzebne. My wybraliśmy po dwa i naprawdę wiedzieliśmy, że szczególnie ich potrzebujemy w tym momencie naszego życia.

Każde rekolekcje są dla małżonków szansą na odnowienie zawartego przed laty Sakramentu. Spojrzenie w oczy , wypowiadane w obecności Kapłana słowa odnowienia przysięgi w obecności wspólnoty było niezwykłym potwierdzeniem wspólnej drogi , którą przed laty obraliśmy. Dziękujemy Panu, że powołał nas na drogę małżeństwa – o tej drodze i tym co dalej przed nami porozmawialiśmy na dialogu małżeńskim.

W trakcie spotkań skupiliśmy naszą uwagę na roli i zadaniach jakie stoją przed prowadzącymi rekolekcje i jeszcze raz głośno wybrzmiewały słowa, że to Pan wybiera , a my mamy być narzędziami w Jego rękach i słuchać Jego głosu. Podkreślona była rola kapłana oraz pary moderatorskiej , wzajemne komplementarność Sakramentów posłania.

Czujemy wdzięczność za czas, który dał nam Pan, czas , który mogliśmy przeżyć razem w jedności z Jezusem i Jego Matką. Był to prawdziwy oddech zarówno dla ciała jak i dla duszy. Obok pięknych duchowych treści, pokoju miejsca doświadczaliśmy spontanicznej radości we wspólnocie. Brakowało nam takiego oddechu w codziennym zabieganiu.

Z całego serca dziękujemy tym , którzy umożliwili nam ten odpoczynek. Ks. Krzysztofowi za dar słowa i Jego piękne świadectwo Kapłaństwa otwartego na człowieka , wiedzę muzyczną , które chętnie się z nami dzielił oraz posługującej diakonii – za dojrzałe świadectwo wiary i zaangażowanie pomimo różnych przeciwności.

Pan ubogacił nas spotkaniami z pięknymi ludźmi , których przysłała na te rekolekcje , każde z małżeństw przywiozło ze sobą Swoją historię, którą z radością i otwartością dzielili się z pozostałymi.

Rekolekcje upłynęły szybko , jak zwykle za szybko, zbyt krótko, zbyt mało, z niedosytem przeżyć duchowych i relacji osobowych , ale wiemy , że Pan tak zaplanował i to był piękny plan , którego byliśmy uczestnikami , wierzymy, że jeszcze nie raz spotkamy się na ścieżkach Domowego Kościoła.

Chwała Panu,

Agnieszka i Krzysztof Rostkowscy – Szczecin

Sesja o pilotowaniu kręgów – Koszalin


Świadectwo Agnieszki i Bartka

Do Koszalina, na rekolekcje „Sesja o pilotowaniu kręgów” jechaliśmy bez większych oczekiwań. Chcieliśmy spędzić kilka dni blisko Pana Boga, wśród ludzi, dla których wiara jest tak samo ważna jak dla nas i po prostu odpocząć od domowych i zawodowych obowiązków. Na razie nie pełnimy posługi pary pilotującej kręgi. Jako para rejonowa, chcieliśmy trochę przypomnieć sobie podstawy Ruchu, aby lepiej pełnić naszą obecną posługę.

Rytm dnia, codzienne spotkanie ze Słowem Bożym, codzienna Eucharystia, długie rozmowy z innymi małżeństwami naładowały akumulatory na kolejne miesiące.
Czymś, co nie zdarza się na każdych rekolekcjach, był Namiot Spotkania na rozpoczęcie każdego dnia, jeszcze przed jutrznią. To indywidualne spotkanie z Panem Bogiem w jego Słowie układało każdy dzień i ustawiało go w odpowiednim kierunku.

Niezwykła była również indywidualna modlitwa małżonków przed Najświętszym Sakramentem w ostatni wieczór rekolekcji. Mogliśmy przez 15 minut poczuć, że jesteśmy tylko my i ON, powierzyć Mu nasz życie, nasze małżeństwo, nasze dzieci, najbliższych. Mogliśmy porozmawiać z Nim bez żadnych rozproszeń wokół.

Czymś niezwykle budującym jest postawa tak wielu małżeństw z maleńkimi dziećmi, czasem z 6-7 dzieci, które pomimo ogromu codziennego trudu w rodzinie, pragną służyć ewangelizując innych. I pokazując im charyzmat Ruchu Światło-Życie.

Podczas rekolekcji utwierdziliśmy się w przekonaniu, że droga formacji w Kościele Domowym została bardzo precyzyjnie przemyślana. Po etapie deuterokatechumenatu jest czas na diakonię i że jest czas brania i czas dawania. Przez wiele lat bardzo dużo dostaliśmy i teraz powinniśmy to oddać.

Agnieszka i Bartek

ONŻ III – Rokitno

Świadectwo Piotra

Ania i Piotr Wojdakowie, 13 lat małżeństwa, tyle samo w kręgu DK (przy parafii NSPJ w Szczecinie). Rodzice Jerzego, Henryka i Ludwika (10, 7 i 4 lata)

W sierpniu uczestniczyliśmy w organizowanych przed diecezję zielonogórsko-gorzowską rekolekcjach III stopnia ONŻ w Rokitnie. Zgłosiłem się do świadectwa podczas dnia wspólnoty. Uznałem, że dzięki temu nie będę się musiał angażować w przygotowanie znaku i prezentacji wspólnoty (czego nie lubię), a jeszcze zostanę omodlony. Ale też wydawało mi się, że rzeczywiście mam jakieś ciekawe i konkretne rzeczy do powiedzenia, m.in. o wynikłych krótko przed wyjazdem trudnościach z naszym niewiele wcześniej zakupionym autem, o tym, jak całkiem przypadkiem dowiedzieliśmy się, od kogo możemy pożyczyć samochód na cały wyjazd i jak bardzo nie chciałem tego robić (choć zawierzałem te sprawę w modlitwie). I o tym, jak w drodze na rekolekcje ten wspaniałomyślnie pożyczony nam samochód (od zaprzyjaźnionego małżeństwa, które współuczestniczyło w tych samych rekolekcjach), rozpędzony na „S-trójce” do 140 km na godz., nagle też zaczął szwankować: stopniowo tracił moc, a gdy dojeżdżaliśmy do Rokitna, dało się z niego wyciągnąć już nie więcej niż 60 km na godz. Ale już na drugi dzień – i aż do samego końca rekolekcji – jeździł normalnie (w sumie przejechaliśmy nim jeszcze pewnie z 700 km)! Ania uznała, że to była przestroga, abym nie jeździł za szybko.

Ale najciekawszym doświadczeniem z całych rekolekcji nie mogłem się jeszcze podzielić, gdyż ono dopiero się rodziło. Otóż w pewnym momencie wspomniałem w tym swoim świadectwie, że w sercu przywiozłem do Rokitna mojego 16-letniego chrześniaka, który prawdopodobnie popadł w narkomanię. I wtedy Ania odezwała się ad vocem, żebym w takim razie przystąpił do krucjaty. Obruszyłem się, że mi tak weszła w słowo, gdy ja byłem skupiony na świadectwie. Było to jednak najbardziej natchnione przerwanie mi wypowiedzi ze wszystkich takich przerwań ze strony Ani (a trochę ich było!). Jeszcze trochę nadąsany odpowiedziałem jej, że pomyślę i tak pierwszy raz w życiu zakiełkowała we mnie myśl o przystąpieniu do krucjaty. A jak tylko zakiełkowała, to od razu nabrała rozmachu. Zdałem sobie sprawę, że jeśli nie spróbuję teraz, to będę żałował. Ania podpowiedziała mi, co mogę zrobić dla mojego uzależnionego chrzestnego dziecka. Odczytałem jednak, że poprzez jego problem Pan Bóg zaprasza mnie do krucjaty także dla mojego własnego dobra, szczęścia, rozwoju.

Po przerwie obiadowej na spotkaniu poświęconym KWC, po wysłuchaniu świadectw, pospiesznie wypełniałem więc deklarację. Łza się w oku zakręciła, bo ja alkohol bardzo lubię (u szwagra miałem przed rekolekcjami zamówiony bardzo dobry bimber w większej ilości i przystępnej cenie), ale para animatorska, żona i inni obecni członkowie krucjaty bardzo serdecznie i ze zrozumieniem mnie uściskali. Na ile znam siebie, moją decyzję o przystąpieniu do krucjaty oceniam jako cokolwiek lekkomyślną, ale jak znam Pana Boga, to on lubi zaskakiwać. I na to liczę. Na koniec rekolekcji na godzinie świadectw wyraziłem życzenie, żebym w moim trwaniu w abstynencji nie miał żadnej własnej zasługi, żebym się nie musiał „spinać”, żebym został od alkoholu uwolniony. Wiele jeszcze przede mną, zdaję sobie sprawę, że dużo we mnie emocji krucjatowego neofity, ale na razie tak właśnie jest. Jestem wolny.

Martwiłem się trochę, jak będą teraz wyglądały moje kontakty z ojcem, 92-letenim staruszkiem, bo razem bardzo lubiliśmy coś wypić. A tu się okazało, że akurat jak się kończyły rekolekcje, tata trafił do szpitala i teraz ogólnie podupadł na zdrowiu i alkoholu za bardzo pić nie może. Ale też nawet mu już nie smakuje.

Ostatnio czytałem artykuł, w którym przywołane zostały wyniki niedawno zakończonych wieloletnich badań medycznych, potwierdzające, że każda ilość alkoholu jest szkodliwa. Autor był radykalny, stwierdzał, że się oszukujemy, gdy mówimy, że do pewnej miary alkohol jest dobry, a dopiero powyżej tej miary staje się zły. To mnie utwierdziło w słuszności decyzji. Przy okazji zauważyłem, jak zmieniło się we mnie nastawienie do takich „propagandowych” treści.

Pamiętam, jak dwa, trzy lata temu do krucjaty przystąpił kolega z kręgu, który podobnie jak ja lubił (i lubi) alkohol. Trochę go wtedy sądziłem, że jest niepoważny, tzn. że się tylko zgrywał, że jest takim miłośnikiem alkoholu. A teraz się okazało, że sam jestem nie lepszy. Ta krucjata jest jakaś zaraźliwa! Chwała Panu!

Piotr